W Delhi zimne pory roku opóźnione są względem Polski o dwa-trzy miesiące. Babiego lata doświadczaliśmy więc na początku grudnia, styczeń z kolei przypominał polski październik. Zima 2008/2009 jest podobno najcieplejszą w historii. Furorę wśród mieszkańców i poruszenie prasy spowodowała też wyjątkowa anomalia pogodowa, czyli niewielki deszcz, który zroszył aglomerację delijską w niedzielę rano. Times of India skomentował: to pierwsze, wczesne oznaki wiosny, ale Delijczycy będą mogli cieszyć się warunkami zimowymi jeszcze co najmniej kilka dni. Tymczasem za oknem w ciągu dnia termometr pokazuje codziennie przynajmniej +15 stopni.

Anomalie pogodowe nie dotyczą jednak największego wroga lotnisk stolicy. Mgły.

Jeśli kiedykolwiek słyszałeś, że stolicą mgieł jest Londyn, włóż te opowieści między bajki. Mgły delhijskie, wznoszące się w nocy między północą a ósmą rano, przybierają postać regularnych pogodowych kataklizmów. Widoczność spada do zera, i przez mleczną zasłonę nie są w stanie przebić się żadne reflektory przeciwmgielne ani długie światła. Mgła jest tak gęsta, że wydaje się, że jest się otoczonym ze wszystkich stron burzą piaskową, z tą różnicą, że w tym wypadku z otwartymi oczami można oglądać jak kłęby wilgoci wirują, przelewają się, wznoszą, i pozbawiając ludzi korzyści z posiadania wzroku.

Pewnego piątkowego wieczoru, kiedy o drugiej w nocy chcieliśmy wrócić od znajomego do domu, po otwarciu drzwi zaskoczyła nas szczelna biała kurtyna. Nie byliśmy nawet w stanie zobaczyć naszego motoru stojącego kilka metrów dalej. Shrikhand z miejsca zaproponował nam nocleg, ale ponieważ drogę do domu znam na pamięć, zdecydowaliśmy się powoli potoczyć te kilka kilometrów z prędkością bliską zeru.

Nocnemu poruszaniu się po Gurgaonie, nawet w rozgwieżdżoną noc, nie sprzyja zupełny brak latarni ulicznych. Nie widać dziur w jezdni i progów zwalniających, a w efekcie w mglistą noc jedynymi punktami odniesienia stają się krawężniki. Tamtej nocy już po kilku minutach jazdy stwierdziliśmy, że powrót był zdecydowanie złym pomysłem, ale nie mogliśmy się wycofać, bo nie bylibyśmy w stanie odnaleźć w tym mleku domu Shrikhanda. Sytuacja była beznadziejna, bo poruszając się na środku wąskiej kilkumetrowej drogi osiedlowej, nie widzieliśmy lewego, ani prawego pobocza.

W końcu wyjechaliśmy na szeroką główną drogę, i trzymając się kurczowo prawego krawężnika, jadąc zupełnie na pamięć, zaczęliśmy podążać w dobrym kierunku. Mijaliśmy po drodze pojedyncze samochody, część zaparkowaną na poboczu, część jadącą powolutku. Tamtej niesamowitej nocy każdy kierowca był zgubiony w swoim własnym mieście, a część samochodów tworzyła karawany jadące jeden za drugim. Na pewno każdy z nich liczył na to, że ten przed nim wie dokąd jedzie.

Los spłatał nam figla niedaleko domu, kiedy zgubiliśmy się na szerokim rondzie i nie mogliśmy odnaleźć dobrego zjazdu. W efekcie okrążając rondo, które znamy na wylot, zupełnie straciliśmy wszelką orientację. Po kilkunastu minutach jazdy w kółko byliśmy już przekonani, że spędzimy noc do rana czekając na przejaśnienia, ale w tym momencie z mgły jak zjawa wyłonił się mężczyzna poruszający się pewnym krokiem, który sprawiał wrażenie, że wie dokąd idzie. Nie mówił po angielsku, ale potrafił wskazać nam odnogę drogi prowadzącą do znanego hotelu, a stamtąd jadąc równolegle do płotów budowanego metra, udało nam się dotrzeć bardzo okrężną drogą do naszego osiedla. Kiedy parkowaliśmy motor, po przejechaniu pięciu kilometrów w godzinę, byliśmy cali mokrzy i drżeliśmy od zamarzającej w powietrzu wilgoci.

Tego typu mgły paraliżują też całkowicie ruch pobliskiego międzynarodowego lotniska im. Indiry Gandhi, obsługujący w środku nocy większość połączeń przylatujących (a potem od razu odlatujących) do Europy. Choć kilka lat temu zainstalowano systemy umożliwiające lądowanie przy widoczności kategorii III B (50 metrów), niewielki z tego pożytek, bo bardzo regularnie widoczność wynosi po prostu zero. Pierwsze zimowe mgły pojawiły się w nocy z 29/30 grudnia minionego roku i od tej pory nawiedzają aglomerację regularnie co dwie doby. 30 grudnia odwołano najwięcej połączeń, tj. 100 lotów z I.G.I. i lotniska krajowego i odjazd 50 pociągów z NDLS. Dziesiątki porannych lotów były opóźnione.

A mgła płata figle liniom lotniczym. Zima to dla nas jednocześnie błogosławieństwo i przekleństwo. Z jednej strony to środek sezonu turystycznego i wreszcie zarabiamy prawdziwe pieniądze, szczególnie po fatalnym minionym roku, ale każda godziny mgły kosztuje nas 150 tys. rupii (około 75 tys. zł), a samoloty latają średnio 10% więcej. cytuje anonimowego przedstawiciela linii lotniczych Mint.

Mgła płata też figle turystom. Zapada zwykle o północy, czyli dużo później niż starty lotów w Europie, i w efekcie samoloty te kierowane są do innych lotnisk na północy kraju. Oferując przyjeżdżającym turystom już od samego początku słynne „my Indian expierience”, a tym odlatującym – niezapomniane indyjskie pożegnanie, przez noc na podłodze przepełnionego do granic możliwości terminalu.

Jeden komentarz

  1. Widzialność, Radi, widzialność! Wszystkim Nowym adeptom lotnictwa na samym wstępie robi się pranie mózgu z tego. Widzialność (visibility) jest parametrem – 50 m, 10 km, itd, widoczność jest to zdolność dostrzeżenia obiektu i – tak/nie. Biada, jak ktoś użyje wyrażenia „zerowa widoczność”. Oj, biada…

    A swoją drogą, ciężko mi sobie wyobrazić takie mleko…

    Jaco

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.