Nagraliśmy ten film pod koniec października, stojąc na dachu na piętnastym piętrze wieżowca Bogny. Fajerwerki wybuchały od tygodnia, a między 27 a 29 października ich natężenie wzmogło się do siły ataku artyleryjskiego. Odpalono tysiące ton materiałów wybuchowych, a Hindusi celebrowali w ten sposób 28 października Diwali, święto zwycięstwa dobra nad złem, rangą odpowiadające chrześcijańskim świętom Wielkanocy, a tradycją – odwiedzinami rodziny i obdarowywaniem prezentów – Bożemu Narodzeniu. Wielu naszych znajomych przysłało nam zresztą życzenia 'szczęśliwego, rodzinnego Diwali’. Diwali – czyli hinduskiego religijnego Nowego Roku.

Równo dwa miesiące później, kiedy wsiadaliśmy 28 grudnia pod koniec naszego pobytu w Ladakhu do samolotu, stewardessy o tybetańskich rysach również życzyły nam Szczęśliwego Nowego Roku – tym razem buddyjskiego. W malutkim Leh z powodu mrozu obchody były dużo mniej spektakularne niż Diwali, ale i tak mieszkańcy podpalali na okolicznych wzgórzach puszki pełne oleju, wiwatując na ulicach oraz tańcząc i grając na bębnach. Jeśli tamtej nocy spojrzało się przez okna – góry otaczające miasto i pałac nad nimi jarzyły się gęsto milionem świetlistych kropek.

Może właśnie z nadmiaru świąt i festiwali, nadejście nowego roku kalendarzowego świętowano w Indiach skromnie. W sklepach nie sposób było dostać jakichkolwiek fajerwerków, więc okoliczna młodzież ograniczyła się do odpalenia niedobitków petard z Diwali; na MDI studenci rozsypali niewielką ilość konfetti, rozpoczynając dyskotekę sylwestrową tradycyjnie spóźnieni – kwadrans przed północą. Ponieważ na parkiecie świeciło pustkami, a hinduskie techno wyjątkowo kłuło w uszy, postanowiliśmy przemieścić się we trójkę na motorze do South City, gdzie podobno sąsiedzi naszych znajomych urządzali imprezę. Zastaliśmy jednak w K-94 zagadkową ciszę, a Mikele z Włoch i Hanę z Czech szykujących się do pójścia spać. Jak to – zdziwiła się Hana – Nie dostaliście mojego esemesa, że sąsiedzi nagle przerwali imprezę i kazali wszystkim wyjść?

Zrezygnowani wróciliśmy więc o drugiej do Ridgewood Estate. Przypomnieliśmy sobie o naszych przyjaciołach i sąsiadach z Chile, którzy pracują w firmie Bogny na nocnej zmianie. Podobnie jak tysiące ludzi w call centres na czasie amerykańskim – codziennie żyją od osiemnastej do czwartej rano. Nieszczęśni! Zadzwoniliśmy z życzeniami, i ku naszemu zdziwieniu okazało się, tego dnia szef pozwolił im iść do domu dużo wcześniej. Wkrótce potem zapukaliśmy do ich drzwi, wreszcie przygarnięci do środka. Po nocnej tułaczce po zimnym mglistym Gurgaonie, w poszukiwaniu prawdziwej atmosfery sylwestrowej.

Jeden komentarz

  1. O, proszę. Ostatnio w radiowej trójce był mini reportaż właśnie o świętowaniu sylwestra w Indiach-wypowiadający się mądry 'shinduizowany’ Polak wrażenia miał podobne – Diwali było o niebo bardziej huczne niż sam Nowy Rok; słowem: Wasze wrażenia są oficjalnie potwierdzone:) Trzymajcie się ciepło!

    Marta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.