Shrikhand Mahadev, pięciotysięczny szczyt w Himachal Pradeshu, od setek lat uważany jest za dom Sziwy, jednego z najważniejszych bogów hinduizmu. Szczyt wolny jest od śniegu w czasie monsunu, czyli od czerwca do sierpnia, i zalewany jest wtedy przez tysiące pielgrzymów z całych Indii. Większość podróżuje po śliskich, błotnistych szlakach w klapkach, i w czasie morderczych trzech dni wchodzi z 2000 na 5200 metrów, a następnie wraca do doliny.

Niestety, w końcu września szczyt okazał się być dla nas nieosiągalny. Zabrakło adekwatnego przygotowania, a nie mogliśmy się przygotować, ponieważ o wejściu na szczyt brakowało dokładnych informacji. Mieliśmy ze sobą stary hinduski namiot wypożyczony w Shimli, kaszki zakupione cudem w Gurgaonie, i garnek do gotowania na ogniskach. Niestety, utrzymywanie ognia na wysokości 4000 m jest dosyć kłopotliwe (litr wody gotowaliśmy godzinę), a drewna było bardzo mało – korzystaliśmy ze znalezionych resztek. Dodatkowo miałem problemy z wysokością, co w połączeniu z ograniczonym czasem (czas = jedzenie) oznaczało, że musieliśmy obejść się smakiem.




Mimo to trekking był przepiękny. Region Shrikhand Mahadev nie jest opisany w żadnym przewodniku, dlatego w okolicznych wioskach widuje się mniej niż kilkunastu obcokrajowców rocznie. Poza okresem pielgrzymek ma się Himalaje na wyłączność, a jedyni ludzie, jakich można spotkać, to zbieracze ziół i myśliwi w niższych, zalesionych partiach gór.




A ponieważ w internecie brakuje informacji na ten temat tego trekkingu, postanowiłem stworzyć pierwszy mini-przewodnik, który znajdziecie w poniższym linku (po angielsku).

2 komentarze

  1. Chciałbym, ale póki co to mało realne. Żeby przejechać w Indiach 300 km (tyle jest do Himalajów), potrzebujesz 10 godzin. Samo wydostanie się z Gurgaonu na północ Delhi to jakieś 3 godziny. Do początku treku podróżowaliśmy nonstop 24 godziny: autobusem, pociągiem, wąskotorówką, autobusem i jeszcze dalej autobusem. Słowem, nawet tydzień na taki wyjazd nie starcza, a przecież studiujemy i pracujemy. Czas na dłuższe eskapady nadejdzie jednak 11 lutego, kiedy Bogna kończy robotę. A bilety powrotne mamy dopiero na 16 kwietnia 😉

    Radek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.