W Chile od kilku dni trwa turniej piłkarski Copa America. Dla tych z Was, którzy nie pasjonują się piłką nożną, małe wyjaśnienie. Copa America to odpowiednik Mistrzostw Europy. A jak to na podczas mistrzostw bywa, większość kontynentu z zainteresowaniem śledzi zmagania piłkarzy.

Kopacze boliwijscy bardzo przypominają polskich piłkarzy. Reprezentacyjnie nie odnoszą wielkich sukcesów. Owszem, od czasu do czasu wygrywają albo zaliczają „zwycięskie remisy” z lepszymi sąsiadami (Argentyna, Brazylia, Chile). Głównie są to jednak sukcesy w meczach rozgrywanych w Boliwii. A przypomnijmy, że większość boliwijskich miast leży głęboko w Andach. Przykładowo La Paz położone jest na wysokości, bagatela, od 3700 m do 4200 m. Po przylocie na taką wysokość większość osób potrzebuje kilka dni na aklimatyzację, a sporo wymiotuje i ma zawroty głowy. W takich to okolicznościach boliwijscy piłkarze zaliczają – i to też nie zawsze – swoje największe sportowe sukcesy.

Pierwszego dnia po przyjeździe do Sucre obejrzeliśmy jedną połowę meczu Boliwia – Meksyk. Meksykanie byli murowanymi faworytami, lecz nie udało im się wbić Boliwii ani jednej bramki. Mecz był nudny jak flaki z olejem. Nie dość, że Boliwia nie zachwycała, to do tego Meksykanie grali przeraźliwie nieskutecznie. Po pierwszej połowie, ziewając, poszliśmy do hostelu. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem.

Dzisiaj Boliwia grała mecz „o wszystko” z Ekwadorem. Oglądaliśmy mecz urywkami – trochę na placu, trochę jedząc kolację na targu, trochę przy budzie z filmami wideo. Kibice boliwijscy byli szczerze zdziwieni – po pierwszej połowie Boliwia prowadziła… 3:0. Dwie ładne akcje, do tego wykorzystany karny, i jeden karny obroniony. Wynik świetny, ale zdecydowanie podejrzany. Ekwador to w końcu bardzo mocny zespół. Druga połowa zapowiadała się pasjonująco… Ekwadorczycy od pierwszej minuty drugiej polowy rozpoczęli gwałtowny napór na boliwijską bramkę. Przypominało mi to kropka w kropkę natarcie Niemców na Polskę z mistrzostw świata 2006. Przy tym zespół boliwijski przyjął ulubioną strategię kopaczy polskich, czyli zamurowanie się na własnej połowie oraz „wybij, wybij tę piłkę”. Szaranowicz na pewno wiedziałby, co ma krzyczeć do mikrofonu. Po kilku minutach było już 3:1. Ekwador atakował, atakował, atakował bez końca. Znakomite parady boliwijskiego bramkarza. Stuprocentowe okazje zmarnowane przez Ekwadorczyków. Jedna poprzeczka. Wreszcie w 81. minucie kontaktowy gol na 3:2. Boliwijczycy to bardzo powściągliwy naród, ale nawet oni zaczęli okazywać emocje – achy, prychy, ochy, ojeje rozlegały się wokół. Kolejna poprzeczka dla Ekwadoru. Doliczone 4 minuty. Zapowiadało się na remis w ostatniej minucie, ale o dziwo, na tym akcenty polskie się skończyły. Mimo osiemdziesięcioprocentowego posiadania piłki w drugiej połowie Ekwador przegrał mecz i tym samym odpadł z Copa America. Boliwia przed ostatnim grupowym meczem z gospodarzami Chile ma 4 punkty i prawdopodobnie zagra dalej.

Pierwsza polowe meczu Boliwia - Ekwador (do przerwy 3:0) sledzilismy na ulicy.
Pierwszą połowę meczu Boliwia – Ekwador (do przerwy 3:0) śledziliśmy na ulicy.
Druga polowe meczu Boliwia - Ekwador (3:2) sledzilismy na straganie z filmami.
Drugą połowę meczu Boliwia – Ekwador (3:2) śledziliśmy na straganie z filmami.

Spędziliśmy w Sucre bardzo miłe kilka dni. Po pierwsze, pogoda. W przeciwieństwie do strasznie zimnego Altiplano, miasto leży na rozsądnej wysokości 2700 m. Powietrze nie jest suche jak na Atakamie i Altiplano i wreszcie pozbyliśmy się koszmarnego piaszczysto-krwawego kataru. Jest tu przyjemnie ciepło, około 20 stopni. Po drugie, trafiliśmy do przemiłego, czystego i przystępnego cenowo hostelu Takubamba. Po trzecie, intensywnie uczyliśmy się hiszpańskiego, po cztery godziny dziennie. Bogna zrobiła niewiarygodne postępy i już swobodnie śmiga po hiszpańsku. Ja też jestem w stanie co-nieco wydukać. Po czwarte, udało nam się naprawić aparat uszkodzony jeszcze w Calamie. Po piąte, miasto Sucre jako pierwsze z miast na tym wyjeździe oferuje ładną architekturę, ciekawe muzea (w fantastyczne Museum of Indigenous Art) no i jest w miarę bezpieczne. Były to naprawdę miłe dni.

Widok na Sucre (250 tys. mieszkancow) z Pedro Anzumes.
Widok na Sucre (250 tys. mieszkańców) z Pedro Anzumes.
Zorganizowane i zadbane ulice w Sucre - starowka znajduje sie na liscie UNESCO.
Zorganizowane i zadbane ulice w Sucre – starówka znajduje się na liście UNESCO.
Oryginal boliwijskiej deklaracji niepodleglosci z 1825 r. w Case de la Libertad w Sucre.
Oryginał boliwijskiej deklaracji niepodległości z 1825 r. w Case de la Libertad w Sucre.
W galerii portetow prezydentow w Case de la Libertad.
W galerii portretów prezydentów w Case de la Libertad.
Najlepsze miejsce na posilek, czyli pierwsze pietro Mercado Central w Sucre.
Najlepsze miejsce na posiłek, czyli pierwsze piętro Mercado Central w Sucre.
Ziemniaki ponad wszystko! czyli na pierwszym planie zupa z frytkami.
Ziemniaki ponad wszystko! czyli na pierwszym planie zupa z frytkami.
W boliwijskich kosciolach mozna natknac sie na wyraziste postacie. Boliwijscy gornicy uwazaja wrecz, ze inny bog jest na powierzchni, a inny pod ziemia. Podziemny bog utozsamiany jest z chrzescijanskim diablem.
W boliwijskich kościołach można natknąć się na wyraziste postacie. Boliwijscy górnicy uważają wręcz, że inny bóg jest na powierzchni, a inny pod ziemią. Podziemny bóg utożsamiany jest z chrześcijańskim diabłem.
Budynek administracji panstowej przy glownym placu Plaza de 25 Mayo.
Budynek administracji państwowej przy głównym placu Plaza de 25 Mayo.

Jutro jedziemy do La Paz. Ostatnio 300-km podroż z Uyuni do Sucre przez Potosi zajęła nam cały dzień. Dlatego tym razem mając do wyboru tani nocny autobus (14 godzin jazdy, 700 km serpentyn, plus gwarancja nieprzespanej nocy) oraz 45-minutowy lot samolotem, zdecydowaliśmy się jednak na samolot.

4 komentarze

  1. Radziu, dobra rada, nie trać czasu na wymyślne Hiszpańskie zwroty. Wystarczy, Hola Chica, me gustas, mi corazón se está quemando, vamos a salir a jugar!

    Jasiu
    1. No pewnie, mówie tak codziennie do Bogny!
      PS. W trzecim meczu w grupie Boliwia przegrala z Chile… 0:5. Ale i tak awansowala do cwiercfinalu Copa, w ktorym pojutrze zagra z Peru (dokad wlasnie dotarlismy 🙂 )

  2. No i tutaj pragnę się nie zgodzić z Twoja interpretacją i porównaniem polskich kopaczy vs. boliwijskich, nasz obraz nieco się zmienił….. wprawdzie ostatnio… ale jednak 😉 Otóż jesteśmy jedyną drużyną w Europie, która nie przegrała w ostatnich 15tu rozegranych spotkaniach ;-))

    Właśnie włączyłem się do śledzenia waszej połudiowo-amerykańskiej „mission, quest, thing” (cytując Peregrina Tucka ;-))

    Trzymam kciuki czekając na kolejne relacje… Isla del Sol wygląda świetnie ;))) świetny przystanek po błotnistej wyprawie w dół -> DeadRoad 😉

    Kris

    Łupi
    1. Hej Kris, jak awansujemy do ME z pierwszego miejsca w grupie to wycofam wpis. BTW Copa America wygralo wczoraj Chile, trzecie miejsce zajelo Peru i w Limie bylismy swiadkami malej fety na ulicach. Zgodnie z Twoim zamowieniem wrzucilem kilka zdjec z Isla del Sol 😉

      Radek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.