Czym urzekła mnie Szwajcaria?
(na podstawie moich pobieżnych obserwacji i doświadczeń Kasi i Artura, którzy nie chcą zacząć prowadzić własnego bloga – a powinni)

Zaufaniem
Na ścianie gospodarstwa stoi szklana gablota, a w gablocie pyszności: miody, dżemy, soki, przetwory. Każdy opisany ceną. Wokół żywej duszy, a gablota jest otwarta. Obok gabloty skrzynka na zapłatę. Podchodzisz, wybierasz co chcesz, wrzucasz pieniądze do skrzynki. Pyszności ani skrzynki nikt do tej pory nie zabrał.

Właściciel schroniska wita nas wieczorem w swoich progach. Pokazuje: tu śpicie, tu jest kolacja, w tej lodówce śniadanie (bierzcie co chcecie), tu lodówka z piwem i winem; za ile wypijecie, tyle franków wrzućcie do koszyka; klucze do schroniska są tu i tu, a ja będę z powrotem jutro w południe. I odjechał, nie rejestrując naszych nazwisk.

W całym kraju – w tym w wioskach w górach są czyściutkie, otwarte na oścież toalety. W miejscach z widokiem – wolnostojące grille, oczywiście z przygotowanym obok drewnem – nic tylko rozpalać. Przecież nikt oczekuje za skorzystanie z grilla i drewna opłaty.

Nieusamochodowieniem
Kilka lat temu w Gdańsku skomunikowano czas odjazdu autobusów miejskich z przyjazdem pociągów SKM. Wyglądało to mniej-więcej tak: kiedy pociąg podmiejski wjeżdżał na peron, pasażer SKM miał okazję zobaczyć, jak odjeżdżał jego autobus.

W Szwajcarii autobus jest skomunikowany z pociągiem, pociąg ze statkiem, statek z autobusem, autobus z wyciągiem i wyciąg z pociągiem i statkiem. Na stacjach kolejowych – rowery do darmowego wypożyczenia (za okazaniem jakiegokolwiek dokumentu). Odjazdy pociągów – punktualne. Spóźnienia powyżej trzech minut – komunikowane na peronach; koleje szwajcarskie przepraszają oczywiście wszystkich pasażerów. Siatka połączeń – nieskończona. Ceny – drożej niż w Polsce, ale bardzo podobnie jak w Wielkiej Brytanii.

Samochód? Do lamusa!

Ceną i jakością
Trzeba przyznać – w Szwajcarii jest drogo. Ale też nie płaci się za byle co. W schronisku Walau nad Amden zjedliśmy przypyszny gulasz z Gallowaya (z rodzaju krowy, nie słynnego trenera) z idealnie ugotowaną marchewką i kuskusem, przegryźliśmy ciastem, popiliśmy piwem i herbatą – wszystko za sto złotych. Ser „Głowa Mnicha”? Urzeka smakiem. Ementaler? Takiego smaku w polskim dyskoncie nie uświadczysz.

Widokami
Dwa lata wcześniej odwiedziliśmy z Bogną słynne Alpy Berneńskie – z kolejką na Schynigge Platte, Eigerem, Jungfrau – zachwycały. Tym razem pojechaliśmy jednak w mniej znane regiony – coś w rodzaju „dwuipółtysięcznego” szwajcarskiego pogórza – i również zachwyciło. Więcej na zdjęciach:

Na koniec wpisu zagadka:
Czego Szwajcarzy nie powinni?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Śpiewać!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.